Rafał Miszkiel: Przez chwilę mnie tutaj nie było
Doświadczenie śmierci klinicznej przypomina mi o kruchości naszych dni. Dlatego wyciskam z nich jak najwięcej.
Doświadczenie śmierci klinicznej przypomina mi o kruchości naszych dni. Dlatego wyciskam z nich jak najwięcej.
Ludzie mają ultraniskie poczucie własnej wartości, bo tak zostali wychowani. Staram się to zmieniać.
Jeszcze niedawno ludzie uciekali na drugą stronę ulicy, gdy zobaczyli osobę z niepełnosprawnością.
Jeżeli mottem mojej autobiografii jest „ależ ten świat jest okropny i mnie krzywdzi”, to należy ją przeredagować.
Rozwala mnie, że mądrość jest ponadczasowa – i po tysiącach lat zachowuje aktualność.
Nie wyjechałbym do Himalajów, gdyby nie warszawski folk i ogniska nad Wisłą.
Postawiono mi siedem zarzutów. W tym oskarżono mnie o dostarczanie amunicji do Sudanu Południowego.
Pomiędzy skrajnościami jest przestrzeń, w której można porozmawiać o własnych lękach, niepewnościach i tym, co nas dzieli.
Nowy Jork w latach 80. był pokręconym miejscem. Było mnóstwo gangów, morderstw, przemocy. Na Manhattanie mogłeś mieć duże problemy, jeśli nie miałeś pleców.
Komuś, kto jest ofiarą przemocy i był katowany przez rodziców, mam powiedzieć: "Czcij ojca swego"? Nie, nie powiem. Możemy rozmawiać o wybaczeniu.